55084
Book
In basket
(Seria Amerykańska)
Mogą mnie drodzy Państwo sztorcować, ale uważam, że literacka fikcja to działka trudniejsza niż szeroko pojęta non-fiction. Ta pierwsza, szczególnie dziś, przy potężnie przeładowanym rynku, aby rzeczywiście się wyróżnić musi być spektakularna (niekoniecznie pod kątem mitycznych wartości artystycznych – idealne trafienie w gusta czytelników poszukujących przede wszystkim rozrywki to wielkie osiągnięcie). Tej drugiej natomiast odbiorców może przysporzyć coś innego niż wybitna jakość - temat mianowicie. Czego by teoretycy kultury nie próbowali głosić, to rzeczy oparte o tak zwane fakty autentyczne zawsze bardziej rozpalają wyobraźnię. Wspominałem już o tym przy okazji recenzji „Szatana w naszym domu”, a „W ciemnej dolinie”, kolejna pozycja z Serii Amerykańskiej, to kolejny dowód tej tezy. Umówmy się: książkę Roberta Kolkera opatrzoną wiele zdradzającym podtytułem „Rodzinna tragedia i tajemnica schizofrenii” czytalibyśmy nawet gdyby była absolutnie najgorzej napisanym reportażem w dziejach. To po prostu zbyt niepowtarzalna, zbyt fascynująca i zbyt wielka historia, aby się nią nie zainteresować: amerykański sen w wydaniu wielodzietnym zniszczony przez plagę chorób psychicznych? Murowany hit! Oczywiście dałem się w całą tę aferę wciągnąć i żarłocznie rzuciłem się na „W ciemnej dolinie”, pochłaniając mniej więcej połowę książki na jedno posiedzenie. I absolutnie nie żałuję, bo Kolker sprawnie przystępuje do realizacji obietnicy, jaką jest ten reportaż. Stereotypowy dla Stanów wyścig po marzenia? Jest. Napięcie zbudowane w oparciu o drobne chmurki na niemal nieskazitelnym horyzoncie? Jest. Poruszająca tragedia? Jest. Przy czym tekst ani trochę nie przypomina tej bezdusznej listy punktów do odhaczenia, jaką tu przedstawiłem: to pełnokrwista, poruszająca historia, która dosłownie wgryza się pod czaszkę. Kluczowym aspektem „W ciemnej dolinie” jest jednak to, że owa „historia” wydarzyła się naprawdę, a największej zasługi Kolkera nie stanowi tworzenie treści, a zarządzanie nią (co stanowi tytaniczną prace, której nie próbuję deprecjonować). To natomiast znaczy, że autor stał się niewolnikiem faktów. A opowieść o państwu Galvinach i dwanaściorgu ich dzieci nie rządzi się prawami literackimi, lecz życiowymi - czasami dzieje się dużo i szybko, a czasami bezbarwne dni ciągną się jeden za drugim. Odbija się to mocno na recenzowanym reportażu: więcej niż pierwsza połowa to doświadczenie nieskończenie intensywne (wysokie napięcie związane z przeszłością Dona i Mimi oraz narodzinami kolejnych dzieci sięga zenitu, gdy choroba dotyka najstarsze z nich, a kolejne przeżywają coraz groźniejsze epizody psychotyczne),ale w pewnym momencie szaleńcza gonitwa musi się skończyć. Kolker podchodzi do sprawy bardzo rzetelnie, więc „W ciemnej dolinie” nie kończy się suspensem i pytaniami, lecz długim, poruszającym - ale i nużącym - opisem kilku długich żyć naznaczonych zmaganiami z bezlitosną chorobą. Po tym, jak Donald, Jim i Brian pogrążają się w psychozach, reportaż w jakimś sensie traci zęby - znika pełne napięcia oczekiwanie na tragedię, pojawia się zamiast niego dużo bardziej racjonalna próba radzenia sobie ze smutną rzeczywistością. Nie oznacza to, że druga połowa książki mnie rozczarowała, to wciąż rzetelna reporterska robota; jej największym problem stanowi fakt, iż następuje po pierwszej, która emocjami wypełniona jest po brzegi. Na tle opowieści o Galvinach toczy się inna, mniej spektakularna, ale równie ciekawa: „W ciemnej dolinie” jest po części tekstem popularnonaukowym, w którym Kolker pochyla się nad historią badań nad chorobami psychicznymi i ich leczenia. Z oczywistych względów nie jest to pełnokrwiste opracowanie akademickie, rodzina Dona i Mimi cały czas pozostaje najważniejsza, ale to świetne uzupełnienie tekstu dla wszystkich, którzy o schizofrenii oraz pokrewnych schorzeniach niewiele do tej pory wiedzieli, a przy okazji lektury zainteresowali się tematem. Doskonałym krokiem było opisanie konfliktu między zwolennikami psycho- i farmakoterapii dodające fragmentom skupionym na żmudnej laboratoryjnej i klinicznej pracy nieco pikanterii. Ten dodatkowy wątek nieco stabilizuje rozchwiane tempo, które opisywałem wcześniej. Nie ma, drodzy Państwo, absolutnie żadnej możliwości, abym komukolwiek odradzał lekturę „W ciemnej dolinie”. Reportaż ten nie jest wybitnym dziełem literackim, o czym świadczy choćby to, że nie zawsze angażuje czytelnika w równym stopniu, z końcówką znacznie spokojniejszą niż pierwsze rozdziały (można sobie zadawać pytanie, czy inny autor lepiej poradziłby sobie z takim materiałem źródłowym); to po prostu rzetelne rzemiosło i godziny ciężkiej pracy poświęcone sprawie tak frapującej i tak głęboko fascynującej, że porwie absolutnie każdego (no, może odrzuci czytelników najdelikatniejszych i nadwrażliwych). Nie ma, może poza „Szatanem w naszym domu”, książki z ostatnich miesięcy, jaką mógłbym polecić z taką pewnością nawet tym sięgającym po lekturę tylko od wielkiego dzwonu. To właśnie może być ten wielki dzwon.
Availability:
Zegrze Południowe
There are copies available to loan: sygn. 316 (1 egz.)
Notes:
Tytuł oryginału: Hidden Valley Road : inside the mind of an American family, 2020
Bibliography, etc. note
Bibliografia na stronach 393-397.
Additional physical form available note
Książka dostępna także jako e-book.
Reviews:
The item has been added to the basket. If you don't know what the basket is for, click here for details.
Do not show it again